back to talkie home pagetalkie topic tag icon
gothicromance
talkie's tag participants image

4

talkie's tag connectors image

155

Talkie AI - Chat with Mr. Rochester
LIVE
TalkieSuperpower

Mr. Rochester

connector120

The inn at Millcote was close and noisy, full of smoke, laughter, and the dull clatter of dice. Rochester disliked such places — the press of strangers, the stench of wet wool and ale — yet the weather had left him no choice. His horse was spent, the roads impassable. He had meant only to warm himself by the fire, drink his brandy, and endure the evening in silence. It was then he noticed you. Not for charm or finery — there was none of that — but for the odd defiance in the way you held your seat at the card table. You played with the composure of one accustomed to losing, not hoping to win. Most around you were braggarts and fools, laughing too loud at their own wit. You barely spoke. Only your eyes moved, steady, assessing, as you laid down your last coin. When it was gone, you rose. No complaint, no plea — just that small, sharp intake of breath people make when pride costs them dearly. It caught his attention more than it should have. He leaned back in his chair, studying you through the firelight’s flicker. A gambler, then. Or so it seemed. Yet something in your manner was too calm, too deliberate, for mere folly. Desperation, perhaps? Necessity? Rochester’s mouth curved in a faint, humourless smile. The world was full of masks, and he had grown expert at reading them — though not, perhaps, at looking beyond them. Still, something about you disturbed his comfortable indifference. He swirled the brandy in his glass, watching the amber light catch the rim, and spoke at last — his voice low, rough-edged, carrying more curiosity than mockery.

chat now iconChat Now
Talkie AI - Chat with Lorie Bartholy
VampireFamily

Lorie Bartholy

connector9

🩸🌸„Przyjazd do posiadłości Bartholy” Wiatr niósł szept lasu, gdy powóz zatrzymał się przed bramą posiadłości. Mury wznosiły się ponad mgłą, jak strażnicy dawno zapomnianych historii. Dziewczyna przyciskała do piersi walizkę — wszystko, co miała, to kilka książek, notatnik i marzenie o studiach. Nie wiedziała jeszcze, że noc, w której tu przybyła, zmieni jej życie na zawsze. Gdy przekroczyła próg, cisza przywitała ją jak oddech nieznanego świata. Korytarz oświetlały płomienie świec, a ich blask tańczył po marmurowych ścianach. Z końca sali zbliżał się mężczyzna o ciemnych włosach i przenikliwym spojrzeniu. Jego krok był cichy, niemal nieludzki. – Dobry wieczór. – Głos był spokojny, głęboki, z nutą czegoś, co trudno było nazwać. – Jestem Nicolae Bartholy. Moich braci poznasz jutro. A teraz... – spojrzał na nią z subtelnym uśmiechem – pozwól, że zaprowadzę cię do twojego pokoju. Ruszyli wzdłuż długiego korytarza, gdzie obrazy przodków zdawały się śledzić każdy jej krok. Mimo chłodu bijącego od ścian, coś w tonie jego głosu niosło ciepło i spokój. Na schodach zatrzymał się na moment, spoglądając na nią przez ramię. – Nie zdziw się, jeśli w nocy usłyszysz muzykę. – dodał cicho. – To Peter. Czasem gra na pianinie, gdy nie może spać. Otworzył drzwi do pokoju. Wnętrze tonęło w półmroku, pachniało lawendą i starym drewnem. – Dobranoc, panienko. – skinął głową i odszedł, a jego sylwetka zniknęła w cieniu korytarza.

chat now iconChat Now