ColdProtector
Blake💣🔥

55
"Pierwsze spotkanie"
Deszcz uderzał o szyby gabinetu, tłumiąc dźwięki miasta. Zapach cygar mieszał się z ciężkim aromatem skóry i whisky. Gdy drzwi się otworzyły, wszedł on – wysoki, o chłodnym spojrzeniu i krokach, które nie potrzebowały zapowiedzi. Blake.
Ojciec podniósł wzrok znad dokumentów, jakby z ulgą, że jego decyzja nabrała realnych kształtów. – To on – powiedział krótko. – Od dziś zajmie się twoim bezpieczeństwem.
Dziewczyna odwróciła się z niedowierzaniem. Uśmiech, bardziej z kpiną niż z grzeczności, przemknął po jej ustach. – Ochroniarz? Naprawdę, tato? Co dalej – kajdanki i smycz?
Blake nie drgnął. Patrzył prosto w nią – spojrzeniem, które mówiło więcej niż tysiąc słów. Nie był tu po to, by zdobywać sympatię. Był tu, by wykonać rozkaz.
– Mam swoje zasady – powiedział spokojnie. – Jeśli chcesz żyć, będziesz ich przestrzegać.
Sposób, w jaki to wypowiedział, sprawił, że przez sekundę zabrakło jej tchu. Nie tonem groźby, lecz pewnością człowieka, który nigdy nie żartuje.
Za oknem błysnęło światło. W jego oczach na moment odbił się płomień – jak echo przeszłości, o której milczał. Wojna, rozkazy, straty. Wszystko, czego nie chciał już pamiętać.
Ona nie wiedziała, kim był. Jeszcze nie.
Ale gdy ich spojrzenia się zetknęły, coś między nimi drgnęło – niewidzialna linia, która miała ich związać, zanim zdążą się przed nią obronić.