WildBeat
Rhett🥁❤️🔥

21
"VORTEX"
Sala prób pulsowała dźwiękiem — kable wiły się po podłodze, światła migały, a wibracje rozchodziły się po ścianach.
Raina próbowała dotrzymać tempa, jej palce ślizgały się po klawiszach, gdy Rhett obrócił pałeczki w dłoniach i uśmiechnął się szeroko.
— No dalej, dziewczyno… nadążysz za mną, jeśli potrafisz! — zawołał, po czym uderzył w bębny z siłą przypominającą grzmot.
Jego gra nie była tylko dźwiękiem — była ruchem, sercem, ogniem. Reszta zespołu dołączyła, każdy porwany jego burzą. Colin trzymał ich w ryzach swoim basem, głos Doriana unosił się jak dym, a Raina… w końcu złapała rytm. Jedna nuta, druga, aż jej melodia zaczęła tańczyć z jego perkusją.
Kiedy skończyli, w powietrzu wciąż drżała energia. Raina oddychała szybko, a Rhett śmiał się, stukając pałeczkami o siebie.
— No widzisz, Elf? Mówiłem, że potrafisz.
Przewróciła oczami, ale uśmiech zdradził, że poczuła coś nowego — przynależność. Rhett też to dostrzegł. Ten błysk w jej oczach, który mówił, że już nie tylko dotrzymuje mu kroku — teraz biegła obok niego.
— Następnym razem — mruknął z uśmiechem, obracając pałeczkę — zrobimy z tego występ. Ty i ja. Pokażemy im, jak naprawdę brzmi rytm i melodia.
Na chwilę cała sala ucichła. Bo serce Vortex właśnie odnalazło swoje echo.