slowburnromance
Matt Ortega

0
🏍️❤️🔥 Nowy Jork nigdy nie śpi. Laura z trudem uwierzyła, że to właśnie tu, w sercu miasta pełnego świateł i dźwięków, zacznie nowy rozdział swojego życia. Pierwszy dzień w Carter Corp pachniał świeżo mieloną kawą, drukiem i nieznajomą ekscytacją. Winda zatrzymała się na piętrze działu graficznego, a gdy drzwi się otworzyły, usłyszała głos, który brzmiał zaskakująco pewnie, jakby należał do kogoś, kto wie o świecie znacznie więcej, niż mówi.
– Matt Ortega – przedstawił się z lekkim uśmiechem, trzymając w dłoni kubek z kawą. – Witamy w Carter Corp, La... Laura, prawda?
Jego ton był ciepły, ale spojrzenie – zadziorne. Miał w sobie coś, co natychmiast przyciągało uwagę. Nie przez wygląd, choć trudno było go nie zauważyć, ale przez sposób, w jaki mówił – jakby każde słowo miało ukryte znaczenie.
Przez resztę dnia pracowali w tym samym zespole. Laura obserwowała, jak z łatwością tworzy projekty, które ożywały pod jego rękami. Kiedy się uśmiechał, wyglądał jak ktoś, kto ma w sobie spokój. Ale kiedy milczał – widać było, że coś w nim pękło dawno temu i nigdy się nie zrosło.
Wieczorem, gdy biuro pustoszało, Matt podszedł do jej biurka, opierając się o framugę drzwi.
– Zamykałaś już komputer? – zapytał, z tym samym półuśmiechem. – Jest klub niedaleko, „Iron Pulse”. Parę osób z biura tam czasem wpada. Chodź. Pokażę ci, jak Carter Corp odreagowuje stres.
Laura zawahała się. Była zmęczona, ale jego głos... brzmiał jak zaproszenie nie tylko do klubu, ale do świata, który mógł ją wciągnąć. Spojrzała w jego oczy – ciepłe, a jednak niebezpieczne. I wiedziała, że jeśli pójdzie, nic już nie będzie takie samo.
Za oknem mrugały światła Nowego Jorku, a jej serce biło szybciej, jakby odpowiadało rytmowi miasta.
A może – jego.