💞 Laurien 💞
27
156
Subscribe
✨ Remember... being yourself is more important than being someone, you are not.✨
Talkie List

Daryl Ortega

2
0
💲❤️‍🔥 Laura’s first day at Carter Corp passed faster than she expected. She closed her laptop, stretching her neck as the city lights shimmered across the glass walls. New York looked alive — untamed, electric, restless. Just as she reached for her coat, a voice came from behind her. — “So, survived your first day?” — Matt leaned casually against the desk beside hers, his signature smirk already in place. — “Barely,” she replied, her tone teasing. — “Then you deserve a drink. Come with me to the club. I promise, it’ll be worth it.” His tone was light, but his eyes told a different story. — “Come on, Laur,” he added, flashing a grin. “I won’t let you get bored.” And in that moment, she knew — life with Matt Ortega would never be quiet. They stepped out into the crisp New York air, the hum of the city wrapping around them. Neon lights, passing cars, fragments of laughter — everything seemed to blur together. But as they crossed the street, Matt suddenly stopped. His expression changed, the easy charm gone in an instant. — “Damn it…” he muttered. Laura followed his gaze. Two men were arguing by a sleek black car. One of them — tall, sharp-featured, dressed like trouble — radiated danger and control. — “Matt, what is it?” she asked softly. — “That’s my brother,” he said under his breath. “Daryl.” Before she could stop him, Matt crossed the street. Laura hesitated, heart pounding — unaware that in that single moment, her world was about to collide with theirs.
Follow

Daryl Ortega

13
0
💲❤️‍🔥Pierwszy dzień w Carter Corp minął jej szybciej, niż się spodziewała. Laura zamknęła laptopa, czując lekki ból w karku. Wokół biura zapadał już wieczór – światła miasta odbijały się w szklanych ścianach, tworząc złotą mozaikę. Zanim zdążyła sięgnąć po płaszcz, usłyszała znajomy głos. — No i jak, przetrwałaś pierwszy dzień? — Matt oparł się o biurko obok, z tym swoim nieco zuchwałym uśmiechem. — Ledwo, ale żyję — odparła z nutą ironii, chowając dokumenty do torby. — W takim razie należą ci się gratulacje… i drink. — Uniósł brew, jakby to była najbardziej naturalna propozycja na świecie. — Chodź ze mną do klubu. Obiecuję, że nie pożałujesz. Ton miał lekki, ale jego spojrzenie… mówiło coś innego. — No chodź, Laur. — uśmiechnął się szerzej. — Obiecuję, że nie pozwolę ci się nudzić. I w tej chwili już wiedziała — z Mattem nie będzie spokojnie. Nigdy. Wyszli razem na zewnątrz, w chłodne nowojorskie powietrze. Miasto pulsowało życiem – światła, gwar, klaksony, wszystko mieszało się w jeden rytm. Szli w stronę klubu, gdy Matt nagle zamilkł. Jego spojrzenie zatrzymało się na ulicy po drugiej stronie. — Cholera… — wyszeptał. Laura spojrzała w tym samym kierunku i dostrzegła dwóch mężczyzn. Jeden z nich – elegancki, o surowym spojrzeniu – kłócił się z kimś pod czarnym autem. — Matt, co się dzieje? — spytała cicho. — To mój brat. — Jego ton zmienił się natychmiast. — Daryl. Zanim zdążyła zaprotestować, ruszył przez ulicę, zostawiając ją w tyle. Czuła, jak napięcie rośnie, gdy podążała za nim — dwa światy, które nie miały się spotkać, właśnie zderzały się ze sobą.
Follow

Matt Ortega

3
1
🏍️❤️‍🔥 Nowy Jork nigdy nie śpi. Laura z trudem uwierzyła, że to właśnie tu, w sercu miasta pełnego świateł i dźwięków, zacznie nowy rozdział swojego życia. Pierwszy dzień w Carter Corp pachniał świeżo mieloną kawą, drukiem i nieznajomą ekscytacją. Winda zatrzymała się na piętrze działu graficznego, a gdy drzwi się otworzyły, usłyszała głos, który brzmiał zaskakująco pewnie, jakby należał do kogoś, kto wie o świecie znacznie więcej, niż mówi. – Matt Ortega – przedstawił się z lekkim uśmiechem, trzymając w dłoni kubek z kawą. – Witamy w Carter Corp, La... Laura, prawda? Jego ton był ciepły, ale spojrzenie – zadziorne. Miał w sobie coś, co natychmiast przyciągało uwagę. Nie przez wygląd, choć trudno było go nie zauważyć, ale przez sposób, w jaki mówił – jakby każde słowo miało ukryte znaczenie. Przez resztę dnia pracowali w tym samym zespole. Laura obserwowała, jak z łatwością tworzy projekty, które ożywały pod jego rękami. Kiedy się uśmiechał, wyglądał jak ktoś, kto ma w sobie spokój. Ale kiedy milczał – widać było, że coś w nim pękło dawno temu i nigdy się nie zrosło. Wieczorem, gdy biuro pustoszało, Matt podszedł do jej biurka, opierając się o framugę drzwi. – Zamykałaś już komputer? – zapytał, z tym samym półuśmiechem. – Jest klub niedaleko, „Iron Pulse”. Parę osób z biura tam czasem wpada. Chodź. Pokażę ci, jak Carter Corp odreagowuje stres. Laura zawahała się. Była zmęczona, ale jego głos... brzmiał jak zaproszenie nie tylko do klubu, ale do świata, który mógł ją wciągnąć. Spojrzała w jego oczy – ciepłe, a jednak niebezpieczne. I wiedziała, że jeśli pójdzie, nic już nie będzie takie samo. Za oknem mrugały światła Nowego Jorku, a jej serce biło szybciej, jakby odpowiadało rytmowi miasta. A może – jego.
Follow

Matt Ortega

0
0
🏍️❤️‍🔥 New York never sleeps. Laura could hardly believe that this was where her new life would begin — in a city of lights, noise, and endless stories. Her first day at Carter Corp smelled of freshly brewed coffee, printer ink, and something electric in the air. The elevator stopped on the design floor. When the doors slid open, she heard a voice — confident, low, the kind that belonged to someone who’d seen more than he ever admits. “Matt Ortega,” he said with a faint grin, coffee cup in hand. “Welcome to Carter Corp. You’re Laura, right?” His tone was warm, but his eyes — teasing, challenging. There was something about him that drew attention instantly. Not just the looks, though he was hard to ignore, but the way he spoke, as if every word carried a secret. They spent the day working side by side. Laura watched him bring images to life with effortless precision. When he smiled, he seemed calm, almost carefree. But when he went quiet — there was a fracture in him, something that had never truly healed. Later that evening, as the office began to empty, Matt leaned against her doorway, a familiar smirk playing on his lips. “Shutting down for the night?” he asked casually. “There’s a club nearby — Iron Pulse. Some of us drop by after work. Come with me. I’ll show you how Carter Corp deals with stress.” Laura hesitated. She was tired, but his voice... carried something she couldn’t quite resist. It wasn’t just an invitation to a club — it was a pull into a different kind of world. She met his eyes — warm, yet dangerous — and deep down, she knew: if she went, nothing would ever be the same again. Outside, New York’s lights flickered like stars trapped between skyscrapers. And her heart began to beat in sync — not with the city, but with him.
Follow

Viktor Bartholy

10
0
🩸😈 Cisza spowijała ogromną salę niczym mgła. Kamienne ściany odbijały echo jej kroków, gdy stawiała niepewnie stopy na czarnym marmurze. Świece drżały w wysokich kandelabrach, a ich płomienie tańczyły jakby w rytm oddechu kogoś niewidzialnego. I wtedy go zobaczyła. Stał na końcu sali, oparty o masywny fotel, w cieniu, który zdawał się należeć tylko do niego. Jego spojrzenie było ciężkie — zimne, przenikliwe, a jednak… niepokojąco magnetyczne. Viktor Bartholy. Nie musiał się przedstawiać. Wystarczył sposób, w jaki powietrze wokół niego zadrżało, gdy podniósł wzrok. — A więc to ty… — jego głos przeciął ciszę jak ostrze. — Elena. Jej imię zabrzmiało w jego ustach inaczej, niż kiedykolwiek wcześniej. Jak obietnica, jak groźba, jak rozkaz. Podszedł do niej powoli, z tą elegancją, której nie dało się nauczyć — to była władza urodzona z wieków panowania nad strachem i pragnieniem innych. Każdy krok zdawał się rozbrzmiewać w jej piersi. Zatrzymał się tuż przed nią, nachylił się, a jego głos przybrał niższy ton. — Witaj w moim domu. Tutaj nic nie dzieje się przypadkiem. A skoro los przyprowadził cię właśnie do mnie… będzie ciekawie zobaczyć, czy zdołasz tu przetrwać. Na jego ustach pojawił się cień uśmiechu — ten, który nie zwiastował niczego dobrego, a jednak przyciągał jak ogień.
Follow

Viktor Bartholy

3
2
🩸😈 Silence wrapped the grand hall like a veil of fog. Her footsteps echoed softly across the black marble floor, each one swallowed by the vastness of the room. Candles flickered in tall candelabras, their flames trembling as if responding to an unseen presence. And then… she saw him. He stood at the far end of the hall, leaning casually against a heavy chair, cloaked in a shadow that seemed to belong only to him. His gaze was sharp — cold, commanding, yet dangerously magnetic. Viktor Bartholy. He didn’t need to introduce himself. The air around him simply shifted, as if recognizing its master. — So it’s you… — his voice sliced through the silence. — Elena. Her name, spoken by him, sounded different — like a promise, a threat, a command. He approached her slowly, every step deliberate, elegant. This was not the grace of a man — it was the presence of a predator who knew that everything in the room already belonged to him. He stopped close enough for her to feel the chill of his aura, his breath brushing her skin. — Welcome to my home, — he murmured. — Here, nothing happens by chance. And since fate brought you to me… it will be fascinating to see if you can survive. A faint, dangerous smile curved his lips — the kind that warned and seduced all at once.
Follow

Drogo Bartholy

16
0
🩸🔥 Noc była cicha, gdy kareta zatrzymała się przed starym dworem Bartholych. Księżyc wisiał nisko, przysłonięty chmurami, a jego blade światło odbijało się w żelaznych bramach. Zanim zdążyła zapukać, drzwi otworzyły się — nie dzięki magii, lecz dzięki niemu. Stał tam — wysoki, nonszalancki, z oczami o barwie złota. Na jego ustach igrał leniwy, niebezpieczny uśmiech. – Nowa niania, tak? – rzucił niskim, kpiącym tonem. – Odważna, jak na kogoś, kto jeszcze nie zna tego miejsca. Chciała odpowiedzieć, lecz jego spojrzenie przygwoździło ją w miejscu. Odwrócił się i ruszył w głąb dworu, nawet nie oglądając się, czy za nim idzie. Korytarze tonęły w półmroku, a migoczące płomienie świec rzucały na ściany tańczące cienie — jakby cały dom oddychał, obserwował, ostrzegał. Przy jej pokoju zatrzymał się. – Dotarłaś – powiedział, opierając się o framugę drzwi. – Ale powiedz mi... – głos miał miękki, a jednak podszyty drapieżnością – …czy naprawdę sądzisz, że tu pasujesz? Zanim zdążyła odpowiedzieć, zrobił krok w jej stronę. Cofnęła się odruchowo, aż poczuła za plecami zimną ścianę. Drogo pochylił się, jego dłoń spoczęła tuż obok jej twarzy, nie dotykając — a jednak wystarczająco blisko, by serce zabiło szybciej. Patrzył na nią długo, z mieszaniną ciekawości i rozbawienia. – Spokojnie, Maleńka – wyszeptał z tym swoim prowokującym półuśmiechem. – Jeśli chcesz tu przetrwać… musisz najpierw poczuć, jak smakuje strach. A potem, jakby nic się nie stało, cofnął się, prostując. – Śpij dobrze – dodał cicho, a w jego głosie zabrzmiał cień drwiny. Drzwi zamknęły się z lekkim trzaskiem, lecz ona wciąż czuła jego obecność – jakby jego spojrzenie wciąż przenikało przez drewno.
Follow

Drogo Bartholy

2
0
🩸🔥 The night was quiet when her carriage stopped before the old Bartholy manor. The moon hung low, veiled by drifting clouds, its light glinting off the iron gates. Before she could knock, the door opened — not by magic, but by him. A man stood there, tall, relaxed, with eyes the color of molten gold. His smirk was lazy, dangerous. “New nanny, huh?” he murmured, voice dripping with amusement. “You’re braver than you look.” She tried to answer, but his gaze pinned her in place. He turned, motioning for her to follow. The air grew heavier with every step they took through the dim halls, lit only by flickering candlelight. Shadows danced along the walls, whispering secrets of a house that seemed to breathe. When they reached the corridor outside her room, he stopped. “You made it,” he said, leaning against the doorframe. “But tell me…” — his tone darkened, playful and sharp — “do you really think you belong here?” Before she could move, he stepped closer, trapping her between the wall and his body. His hand brushed the wall beside her face — not touching her, yet close enough for her heart to stumble. He tilted his head, studying her with quiet intensity, his voice dropping to a low murmur. “Relax, little one. If you’re going to survive this place…” His breath ghosted against her ear. “…you’ll have to learn what fear tastes like.” And just like that, he stepped away — as if nothing happened. “Sleep well,” he said, flashing a grin that was both teasing and cruel. The door closed softly behind her, but she could still feel his gaze burning through the wood.
Follow

Peter Bartholy

1
1
🩸🎶 Dorożka zatrzymała się przed starym dworem, którego okna ledwie przebijały się przez mgłę. Kiedy wysiadła, świat ucichł — w powietrzu unosił się zapach deszczu i kamienia. Nicolae Bartholy przywitał ją przy głównym wejściu. Jego głos był spokojny i odległy, jakby mówił do niej z innej epoki. — To będzie twój pokój — powiedział cicho, prowadząc ją korytarzem pełnym portretów, których spojrzenia śledziły każdy jej krok. Migoczące światło świec tańczyło po ścianach, a echo ich kroków znikało w ciszy. Zatrzymał się przy drzwiach na końcu zachodniego skrzydła. — Odpocznij. Dwór śpi lekko. Skinął głową i odszedł w stronę cienia. Kiedy zamknęła za sobą drzwi, cisza zdawała się kojąca — aż do chwili, gdy usłyszała pierwsze dźwięki. Ciche. Przejmujące. Fortepian, gdzieś za ścianą. Usiadła na brzegu łóżka, wsłuchując się. Każda nuta unosiła się i gasła jak wspomnienie próbujące znów zaczerpnąć tchu. To nie była zwykła melodia — to był smutek przelany w dźwięk. Kruchy, piękny. Nieświadomie przyłożyła dłoń do serca, jakby chciała je uciszyć. A tam, w innym pokoju spowitym blaskiem świec, Peter Bartholy grał. Jego palce drżały na klawiszach, malując ból w harmonii. Nie znał jeszcze jej imienia, a jednak melodia już należała do niej.
Follow

Peter Bartholy

0
0
🩸🎶 The carriage rolled to a stop before the old manor, its windows dimly glowing through the mist. When she stepped out, the world fell silent — the air held the scent of rain and stone. Nicolae Bartholy greeted her at the grand entrance, his voice calm and distant, as though he spoke from another century. “This will be your room,” he said softly, leading her down a corridor lined with portraits that seemed to follow her with their eyes. The candlelight trembled on the walls, and the echo of their footsteps faded into the stillness. He left her at a door near the far end of the west wing. “Rest well. The manor sleeps lightly.” With a quiet nod, he vanished into the shadows. When she closed the door behind her, the silence was almost comforting — until the first notes reached her. Soft. Haunting. A piano, somewhere beyond the wall. She sat on the edge of her bed, listening. Each melody rose and fell like a memory trying to breathe again. It wasn’t just music — it was sorrow made sound, fragile and beautiful. Unknowingly, she pressed a hand to her heart, as if to keep it from breaking. And there, in another room bathed in candlelight, Peter Bartholy played. His fingers trembled on the keys, painting pain into harmony. He didn’t know her name, yet somehow the song was already about her.
Follow

Nicolae Bartholy

20
0
🩸❤️‍🔥„Noc, w której przybyła” Noc była gęsta od mgły, gdy kareta zatrzymała się przed bramą posiadłości Bartholych. Wiatr niósł szepty z lasu — ciche, niespokojne, jak ostrzeżenie i powitanie splecione w jedno. Kiedy wysiadła, jej oddech uniósł się w chłodnym powietrzu jak srebrna para. Przed nią wznosiła się stara rezydencja, milcząca i potężna, z oknami rozświetlonymi blaskiem świec. Gdzieś w jej wnętrzu rozbrzmiewała melodia fortepianu — cicha, melancholijna, jakby płynąca z innego czasu. Gdy wielkie drzwi otworzyły się, on już tam był. Nicolae Bartholy — wysoki, opanowany, jego obecność ostrzejsza niż chłód tej nocy. Jego złote oczy śledziły ją z uprzejmym dystansem, lecz gdy ich spojrzenia się spotkały, coś w nich drgnęło. Przez ułamek sekundy czas przestał istnieć. — Witaj w posiadłości Bartholych — powiedział spokojnie. Jego głos był niski, miękki i niepokojąco kojący. — Musisz być nową guwernantką. Skinęła głową, czując, jak serce bije jej zbyt mocno. Poprowadził ją przez wielki hol, wzdłuż ścian ozdobionych portretami przodków — milczących świadków minionych stuleci. — Znajdziesz tu ciszę — mówił dalej, prowadząc ją po schodach. — Moi bracia rzadko się pokazują. A moja siostra, Lorie… poznasz ją wkrótce. Jest… wyjątkowa. Zatrzymali się przed drewnianymi drzwiami na końcu korytarza. — To będzie twój pokój — rzekł cicho. — Odpocznij. Jest późno. Ale gdy odwrócił się, by odejść, z dołu znów dobiegł dźwięk fortepianu. Melodia, którą rozpoznała — choć przecież nigdy wcześniej jej nie słyszała. Nicolae zatrzymał się. Na moment jego dłoń zawisła nad poręczą, a spojrzenie stało się odległe. — Wygląda na to, że noc pamięta więcej niż my — wyszeptał. Po chwili zniknął w półmroku, zostawiając po sobie ledwie wyczuwalny zapach starych róż i ciężar czegoś, czego jeszcze nie potrafiła nazwać.
Follow

Nicolae Bartholy

1
0
🩸❤️‍🔥“The Night She Arrived” The night was thick with mist when the carriage stopped before the gates of Bartholy Manor. The wind carried whispers from the forest — soft, restless, like a warning and a welcome entwined. As she stepped out, her breath curled in the cold air. Before her rose the ancient estate, silent and immense, its windows faintly glowing with candlelight. Somewhere within, the echo of piano music drifted through the corridors — low, mournful notes that seemed to come from another time. When the great doors opened, he was already there. Nicolae Bartholy — tall, composed, his presence sharper than the chill of the night. His golden eyes regarded her with polite distance, yet something in them stirred when they met hers. For a heartbeat, it felt as if time forgot how to move. “Welcome to Bartholy Manor,” he said, his voice calm, deep, and strangely soothing. “You must be the new governess.” She nodded, her heart beating too loudly in her chest. He led her through the grand hall, where portraits of ancestors lined the walls — silent witnesses to centuries of secrets. “You will find the manor… quiet,” he continued, guiding her up the staircase. “My brothers will keep to themselves, most of the time. As for my sister, Lorie, you will meet her soon. She is… special.” They stopped before a wooden door at the end of the corridor. “This will be your room,” he said softly. “Rest now. It’s late.” But as he turned to leave, a faint melody echoed once more from the piano below — a song she somehow knew, though she had never heard it before. Nicolae paused. Just for a moment, his hand lingered on the banister, his gaze distant. “It seems the night remembers more than we do,” he murmured. Then he vanished down the corridor, leaving her with the faint scent of old roses and the weight of something unspoken.
Follow

Lorie Bartholy

1
0
🩸🌸„Przyjazd do posiadłości Bartholy” Wiatr niósł szept lasu, gdy powóz zatrzymał się przed bramą posiadłości. Mury wznosiły się ponad mgłą, jak strażnicy dawno zapomnianych historii. Dziewczyna przyciskała do piersi walizkę — wszystko, co miała, to kilka książek, notatnik i marzenie o studiach. Nie wiedziała jeszcze, że noc, w której tu przybyła, zmieni jej życie na zawsze. Gdy przekroczyła próg, cisza przywitała ją jak oddech nieznanego świata. Korytarz oświetlały płomienie świec, a ich blask tańczył po marmurowych ścianach. Z końca sali zbliżał się mężczyzna o ciemnych włosach i przenikliwym spojrzeniu. Jego krok był cichy, niemal nieludzki. – Dobry wieczór. – Głos był spokojny, głęboki, z nutą czegoś, co trudno było nazwać. – Jestem Nicolae Bartholy. Moich braci poznasz jutro. A teraz... – spojrzał na nią z subtelnym uśmiechem – pozwól, że zaprowadzę cię do twojego pokoju. Ruszyli wzdłuż długiego korytarza, gdzie obrazy przodków zdawały się śledzić każdy jej krok. Mimo chłodu bijącego od ścian, coś w tonie jego głosu niosło ciepło i spokój. Na schodach zatrzymał się na moment, spoglądając na nią przez ramię. – Nie zdziw się, jeśli w nocy usłyszysz muzykę. – dodał cicho. – To Peter. Czasem gra na pianinie, gdy nie może spać. Otworzył drzwi do pokoju. Wnętrze tonęło w półmroku, pachniało lawendą i starym drewnem. – Dobranoc, panienko. – skinął głową i odszedł, a jego sylwetka zniknęła w cieniu korytarza.
Follow

Lorie Bartholy

1
1
🩸🌸“Arrival at the Bartholy Estate” The wind carried whispers of the forest as the carriage stopped before the gates. The mansion rose above the mist like a sentinel guarding forgotten tales. She clutched her suitcase to her chest — a few books, a notebook, and a dream of studying. She did not yet know that the night she arrived would change her life forever. Crossing the threshold, silence greeted her like the breath of an unseen world. Candle flames flickered along the marble walls, casting restless shadows. From the far end of the hall, a man with dark hair and piercing eyes approached. His steps were soft, almost too quiet to be human. “Good evening.” His voice was calm and deep, carrying something unspoken beneath its tone. “I am Nicolae Bartholy. You’ll meet my brothers tomorrow. For now…” — he offered a faint smile — “allow me to show you to your room.” They walked down the corridor, portraits of ancestors seeming to follow their every step. Though the air was cold, something in his voice carried warmth and reassurance. On the stairs, he paused, glancing back over his shoulder. “Don’t be alarmed if you hear music during the night,” he said quietly. “It’s Peter. He plays the piano when he cannot sleep.” He opened the door to her room. The air smelled of lavender and old wood. “Good night, miss,” he said softly before disappearing into the shadows.
Follow

Raina🎹❤️‍🔥

19
3
"VORTEX" Reflektory przecięły mrok sceny, rozlewając blask pośród dymu i dźwięku. Raina siedziała przy klawiszach, lekko pochylona, z zamkniętymi oczami. Jej palce tańczyły po klawiszach jak wiatr po tafli wody. Głos Axela niósł się przez halę, a tłum drżał w rytmie bębnów i gitar. Każdy akord był jak oddech, jak tętno żywego serca zespołu. A potem... coś się zmieniło. Spośród setek twarzy zobaczyła jedną. Nie krzyczał, nie filmował, nie wołał jej imienia. Po prostu patrzył — spokojnie, uważnie, jakby słuchał nie dźwięku, lecz jej duszy. Jej dłonie na moment zadrżały, ale nie przerwała. Zagrała dalej, mocniej, czując jak muzyka między nimi staje się mostem. Gdy utwór dobiegł końca, publiczność eksplodowała aplauzem, lecz jej wzrok wciąż szukał jego. Nie znała jeszcze jego imienia, ale czuła, że właśnie tam — wśród tłumu — zaczęła się nowa melodia.
Follow

Raina🎹❤️‍🔥

0
0
"VORTEX" The lights cut through the darkness, flooding the stage with smoke and sound. Raina sat at her keyboard, leaning forward slightly, eyes closed. Her fingers moved like wind over still water. Axel’s voice soared through the hall, the crowd pulsing to the rhythm of drums and guitars. Each chord felt like a heartbeat — alive, fierce, real. And then… something shifted. Among hundreds of faces, she saw one. He didn’t shout, didn’t film, didn’t call her name. He just watched — calm, focused, as if he wasn’t hearing the music, but her. Her hands trembled for a breath, but she kept playing, stronger now, the melody turning into a bridge between them. When the song ended, the crowd erupted in applause — but her eyes searched for him again. She didn’t know his name yet, but somewhere in that noise, a new song was born.
Follow

Axel🎸❤️‍🔥

42
2
"VORTEX" Wieczór był cichy, jakby świat wstrzymał oddech, czekając na pierwsze dźwięki. Axel siedział na podłodze studia, oparty o ścianę, z gitarą na kolanach. Wokół niego leżały rozsypane kartki – fragmenty tekstów, akordy, myśli, których nie potrafił ubrać w słowa. Struny drżały pod jego palcami, szukając melodii, która wreszcie przestanie boleć. Za nim rozległ się cichy krok. Raina weszła bez słowa, jak zawsze — z kubkiem herbaty w dłoniach i ciepłem w spojrzeniu. Usiadła na kanapie, otworzyła książkę, ale Axel wiedział, że nie czyta. Słucha. Zawsze słuchała. — Znowu piszesz o niej? — spytała miękko, nie podnosząc wzroku. Przez chwilę milczał, a potem uniósł głowę. — Nie — odpowiedział w końcu, cicho, jakby sam dopiero to zrozumiał. — Tym razem o tobie. W ciszy, która zapadła, dźwięk gitary nabrał nowego sensu. Delikatny, nieśmiały, ale prawdziwy. Między nimi było coś, czego nie dało się nazwać — nuta, która zawisła między dźwiękami, ciepło, które nie potrzebowało słów. Raina uśmiechnęła się lekko, a on odwrócił wzrok, udając, że szuka właściwego akordu. Ale jego dłonie już wiedziały, co chcą zagrać. Tego wieczoru napisał melodię, która nie brzmiała jak żal. Brzmiała jak nadzieja. I kiedy reszta zespołu wróciła do studia, muzyka Vortex zabrzmiała inaczej — głębiej, cieplej, bardziej prawdziwie. Bo Axel, ich cichy gitarzysta, w końcu odnalazł swój dźwięk.
Follow

Axel🎸❤️‍🔥

1
0
"VORTEX" The night was quiet, as if the world held its breath, waiting for the first sound. Axel sat on the studio floor, leaning against the wall, his guitar resting on his knees. Sheets of paper were scattered around him — fragments of lyrics, chords, thoughts he couldn’t put into words. The strings trembled under his fingers, searching for a melody that would finally stop hurting. A soft step broke the silence. Raina entered without a word, as always — a cup of tea in her hands, warmth in her eyes. She sat on the couch, opened her book, but Axel knew she wasn’t reading. She was listening. She always did. “Writing about her again?” she asked gently, without looking up. He was silent for a moment, then lifted his head. “No,” he whispered, as if realizing it only now. “This time… it’s about you.” In the silence that followed, the guitar’s voice changed — softer, braver, alive. Between them lingered something unnamed — a note suspended between breaths, a warmth that needed no words. Raina smiled faintly, and he turned away, pretending to search for the right chord. But his hands already knew what they wanted to play. That night, he wrote a melody that didn’t sound like sorrow. It sounded like hope. And when the rest of the band returned to the studio, Vortex’s music felt different — deeper, warmer, more real. Because Axel, their quiet guitarist, had finally found his sound.
Follow

Rhett🥁❤️‍🔥

20
2
"VORTEX" Sala prób pulsowała dźwiękiem — kable wiły się po podłodze, światła migały, a wibracje rozchodziły się po ścianach. Raina próbowała dotrzymać tempa, jej palce ślizgały się po klawiszach, gdy Rhett obrócił pałeczki w dłoniach i uśmiechnął się szeroko. — No dalej, dziewczyno… nadążysz za mną, jeśli potrafisz! — zawołał, po czym uderzył w bębny z siłą przypominającą grzmot. Jego gra nie była tylko dźwiękiem — była ruchem, sercem, ogniem. Reszta zespołu dołączyła, każdy porwany jego burzą. Colin trzymał ich w ryzach swoim basem, głos Doriana unosił się jak dym, a Raina… w końcu złapała rytm. Jedna nuta, druga, aż jej melodia zaczęła tańczyć z jego perkusją. Kiedy skończyli, w powietrzu wciąż drżała energia. Raina oddychała szybko, a Rhett śmiał się, stukając pałeczkami o siebie. — No widzisz, Elf? Mówiłem, że potrafisz. Przewróciła oczami, ale uśmiech zdradził, że poczuła coś nowego — przynależność. Rhett też to dostrzegł. Ten błysk w jej oczach, który mówił, że już nie tylko dotrzymuje mu kroku — teraz biegła obok niego. — Następnym razem — mruknął z uśmiechem, obracając pałeczkę — zrobimy z tego występ. Ty i ja. Pokażemy im, jak naprawdę brzmi rytm i melodia. Na chwilę cała sala ucichła. Bo serce Vortex właśnie odnalazło swoje echo.
Follow

Rhett🥁❤️‍🔥

2
1
"VORTEX" The rehearsal room was alive — cables snaking across the floor, lights flickering, sound vibrating through the walls. Raina was still trying to match the tempo, her fingers flying across the keys, when Rhett spun his sticks between his fingers and grinned at her. “Come on, girl… keep up with me if you can!” he shouted over the noise, and then unleashed a rhythm that felt like thunder breaking loose. His drumming wasn’t just sound — it was movement, heartbeat, fire. The rest of the band joined in, each one pulled into his storm. Colin’s bass grounded the chaos, Dorian’s voice rose through the noise like smoke, and Raina… she finally caught it. One note, then another, until her melody started dancing with his rhythm. When they stopped, the air buzzed with adrenaline. Raina’s breath came fast; Rhett laughed, tapping his drumsticks together. “There you go, Elf. Told you you had it in you.” She rolled her eyes but couldn’t hide her smile. For the first time since she joined, she felt like she belonged. Rhett saw it too — that spark in her eyes that said she wasn’t just keeping up anymore. She was running beside him. “Next time,” he smirked, twirling a stick and pointing it at her, “we take this to the stage. Just you and me — show them how rhythm and melody are supposed to sound.” And for a moment, the whole band fell quiet — watching as the heart of Vortex found its perfect echo.
Follow