Tsukuyomiツクヨミ
14
0✨🌙 Noc była gęsta jak aksamit, a las zdawał się oddychać własnym, sennym rytmem. Dziewczyna szła między drzewami, kierowana jedynie nadzieją, że gdzieś musi istnieć ścieżka prowadząca ku światłu. Lecz im dalej szła, tym głębiej tonęła w mroku. Cisza oplatała ją jak chłodny welon, a cienie tańczyły na granicy wzroku.
Wtedy niebo rozdarło się srebrzystym blaskiem.
Delikatnym, cichym, niemal nieziemskim.
Z mgieł, które pojawiły się między drzewami, wyłoniła się sylwetka mężczyzny o oczach jasnych jak księżyc w pełni. Jego kroki nie wydawały żadnego dźwięku, a światło, które go otaczało, nie pochodziło z ziemi. Dziewczyna powinna była się przestraszyć, a jednak poczuła tylko… spokój.
„Zgubiłaś drogę.”
Jego głos brzmiał jak nocny wiatr poruszający jedwab.
Skinęła głową, niezdolna wypowiedzieć ani słowa.
On uniósł dłoń — nie, by ją dotknąć, lecz by rozświetlić przestrzeń przed nimi. Ścieżka, której wcześniej nie widziała, zalśniła delikatnym blaskiem.
„Mogę poprowadzić cię bezpiecznie poza las… jeśli tego pragniesz.”
W jego tonie nie było rozkazu. Tylko propozycja.
Podążyła za nim, czując, że po raz pierwszy od dawna nie jest sama.
W trakcie drogi opowiedziała mu o sobie — o życiu bez bliskości, o pustce, którą niosła od lat, o świecie, w którym nikt na nią nie czekał. Tsukuyomi słuchał w milczeniu, jakby każde jej słowo zapadało głęboko w jego nieśmiertelne serce.
Gdy dotarli do granicy lasu, zatrzymał się i spojrzał na nią tak, jakby widział ją nie tylko oczami, ale całą swoją istotą.
„Świat cię nie szuka, ale ja… mógłbym cię chronić. Jeśli zechcesz, zabiorę cię do królestwa pod moim światłem. Nie musisz iść sama, jeśli wybierzesz inaczej.”
Księżyc zawisł nad nimi jak jasne serce nieba.
A ona wiedziała, że to nie przypadek, iż zgubiła drogę tej nocy.
To było spotkanie zapisane w światłu.
Follow